Handel i kredyt są ze sobą nierozerwalnie od tysięcy lat. Informacji o pierwszych kredytach dostarczają nam nie finansiści, ale… archeolodzy. Odnaleźli oni na przykład dokumentację kredytu, którego niejaki Shubi-abun udzielił Dumuzi-gamilowi w 1796 roku – przed naszą erą! Oprocentowanie pożyczki, jak na dzisiejsze standardy, wydaje się zresztą dość atrakcyjne: niecałe 4%.
Mimo że kredyt jest instytucją tak wiekową, to wielu z nas silnie się przed kredytem wzbrania. Czy zawsze słusznie? Przyjrzyjmy się kilku powodom, dla których przedsiębiorcy rezygnują z kredytu.
1. Moja firma jest zbyt mała, by dostać kredyt
Jeśli Twoja firma ma 20-30 tysięcy złotych miesięcznej sprzedaży i 4-5 tysięcy zysku, to zapewne jest za mała, by dostać pół miliona złotych kredytu – ale czy rzeczywiście potrzebujesz pół miliona? Potrzeby kredytowe firm są zwykle proporcjonalne do ich skali ich działalności, więc małe firmy potrzebują niedużych kredytów. Jeśli Twoje zyski i przychody są stabilne, to dlaczego miałbyś mieć problem ze spłatą na przykład 50 tysięcy złotych kredytu w ciągu roku?
Jednak trudno zaprzeczyć, że dla małych przedsiębiorców ubieganie się o finansowanie bywa czasami drogą przez mękę. Problemem zwykle nie jest jednak wielkość firmy jako taka, ani wiarygodność kredytowa, ale raczej kłopoty z wykazaniem zdolności kredytowej. Małe przedsiębiorstwa czy osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą to ogromnie różnorodna grupa – trudno ją oceniać według jednolitych kryteriów. W dodatku to ludzie żyjący w wiecznym niedoczasie i z tego powodu niechętni nadmiernym formalnościom. I nic dziwnego: jeśli jest się sprzedawcą, zaopatrzeniowcem, specjalistą od marketingu i kierownikiem ds. inwestycji w jednym, to trudno znaleźć jeszcze czas na papierologię.
Między innymi dlatego mikroprzedsiębiorcy „odbijają się od drzwi” banków, lubiących schematy, wskaźniki, ścisłe procedury i szczegółową dokumentację. Mikroprzedsiębiorcy zwykle nie mają czasu – albo wręcz możliwości – by dostarczyć bankom informacje potrzebne do wykazania swojej zdolności kredytowej. I to bardzo często jest prawdziwym problemem.
Na szczęście obszerna dokumentacja nie zawsze jest potrzebna. Nie chcielibyśmy na tym blogu prowadzić nachalnej promocji, ale… ujmijmy to tak: w Kredytmarket.com potrafimy ocenić wiarygodność kredytową bez żadnych formalności.
2. Zaciągnięcie kredytu pogorszy reputację mojej firmy
To dość powszechna obawa, ale czy zasadna? Rzeczywiście, znamy wyrażenie „żyć na kredyt”, a słysząc „pożyczanie pieniędzy” możemy mieć skojarzenia z łataniem domowego budżetu pod koniec miesiąca. Jednak kredyt nie powinien kojarzyć się z finansowaniem zachcianek czy ostatnią deską ratunku w finansowych tarapatach. Może być także – a wręcz powinien być – narzędziem rozwoju biznesu.
Myśląc o reputacji w kontekście kredytu, nie powinieneś ulegać stereotypom. Spójrz na to w ten sposób: kredyt pod wieloma względami to taka sama transakcja, jaką zawierasz ze swoimi kontrahentami. Jeśli wywiązujesz się ze swoich zobowiązań, Twój wizerunek umacnia się. Jeśli spóźniasz się z dostawą lub sprzedany przez Ciebie towar jest niskiej jakości, Twoja reputacja cierpi. Podobnie jest z kredytem: opóźnienia w spłacie negatywnie odbijają się na postrzeganiu Twojej firmy. W dodatku dotyczy to nie tylko przez obecnego wierzyciela, ale także ewentualnym przyszłych kredytodawców, którzy dowiedzą się o tym z BIK.
Na szczęście BIK może równie dobrze okazać się dowodem na Twoją solidność, jeśli tylko będziesz spłacał raty w terminie.
Co więc należy zrobić, aby nie wpaść w kłopoty, a kredyt świadczył o Twojej firmie dobrze?
To proste: podchodź do kredytu tak, jak podchodzisz do biznesu. Odpowiedzialnie. Kredyt może być świetnym narzędziem rozwoju firmy, ale – jeśli zobowiązanie będzie zbyt wysokie, a Twoje plany nie wypalą tak dobrze, jak zakładał zbyt optymistyczny scenariusz – może stać się też ciężarem.
Dlatego, biorąc kredyt na przykład na zakup towaru, sporządź trzy scenariusze sprzedaży: optymistyczny, neutralny i pesymistyczny. Jeśli w wariancie pesymistycznym Twoje dochody wciąż pozwalają Ci na spłatę kredytu, warto z niego skorzystać.
3. Wysokie koszty kredytu
„Kredyt jest drogi” – możemy usłyszeć często jako powód rezygnacji z tej formy finansowania. I w wielu przypadkach taki rzeczywiście jest. Ale… to nie musi oznaczać, że kredyt jest nieopłacalny! Dla przedsiębiorcy liczy się nie tylko cena kredytu, ale też dochody, jakie dzięki niemu uda Ci się wygenerować.
Weźmy prosty przykład: masz możliwość kupienia taniego towaru za kwotę 20 000. Wiesz, że to chodliwy towar i atrakcyjna cena: bez problemu udałoby Ci się go sprzedaż w 2 miesiące, z zyskiem na czysto rzędu 20%. Na rachunku masz jednak tylko rezerwowe środki na niespodziewane wydatki. Nie chcesz ich ruszać (słusznie!), kupno za gotówkę nie wchodzi więc w grę.
Udajesz się więc do banku, gdzie okazuje się, że kredyt jest drogi, z prowizją rzędu 5%, oprocentowaniem w skali roku 10%, dodatkowym ubezpieczeniem 0,5% kwoty wykorzystanego kredytu miesięcznie i opłatą za przedterminową spłatę na poziomie 5% w przypadku spłaty w ciągu pierwszych 6 miesięcy.
Dużo? Bardzo dużo. Zatem rezygnujemy z zakupu?
Niekoniecznie. Policzmy:
Przychody:
marża zrealizowana na towarze: 20% (4 000 zł),
Koszty:
prowizja: 5% (1 000 zł)
odsetki: (10% / 12) x 2 = 1,67% (333 zł)
ubezpieczenie: 0,5% x 2 = 1% (200 zł)
opłata za przedterminową spłatę: 5% (1 000 zł)
Na potrzeby przykładu przyjęliśmy, że z kredytu korzystamy przez 2 miesiące (tyle czasu zajmie nam sprzedaż zakupionego towaru) – stąd mnożenie przez 2 w przypadku odsetek i ubezpieczenia.
Jak widzimy, koszty zamykają się kwotą 2 533 zł, czyli 12,67% kwoty kredytu. Rzeczywiście dużo, jednak z drugiej strony, to o 1 467 zł mniej, niż zysk, który zrealizowalibyśmy na sprzedaży. Mimo drogiego kredytu, osiągnęliśmy o prawie półtora tysiąca wyższy zysk, niż gdybyśmy finansowali naszą działalność tylko gotówką.
W dodatku nie jesteśmy skazani na drogi kredyt. Rynek kredytów dla małych firm rozwija się i można znaleźć zdecydowanie bardziej atrakcyjne oferty. Jak wspomnieliśmy wcześniej, ten blog nie ma służyć reklamie, ale… pssst! Oprocentowanie: 9,5%, prowizja 2,5% i żadnych dodatkowych kosztów!
4. Własny biznes należy finansować własnymi środkami, a nie kredytem
Prowizje, obowiązkowe ubezpieczenia, dodatkowe opłaty, konieczność zakupu innych usług – instytucje finansowe chcąc nie chcąc przekonują nas na każdym kroku, że kredyt jest drogi. Mimo to, jeśli spytamy ekonomistę o to, jakie jest najdroższe źródło finansowania biznesu, to najprawdopodobniej odpowie bez wahania: kapitał własny.
Tak, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Twoje własne pieniądze zwykle kosztują Cię więcej, niż… kredyt w banku.
Nie wierzysz? Posłużmy się kolejnym przykładem. Powiedzmy, że prowadzisz niewielki sklep spożywczy. Towar dostarczasz do niego co rano załadowanym po sufit małym samochodem dostawczym – takim o ładowności jakieś pół tony. Dzienny czysty zysk to 300 zł – 6 000 zł miesięcznie. 4 000 zł przeznaczasz na życie, zostają Ci 2 000.
Twój sklep ma jednak potencjał, by sprzedawać o 2/3 więcej towaru, co pozwoli Ci realizować o 2/3 wyższy zysk: 500 zł dziennie. Do tego potrzebny Ci jednak większy samochód, żeby co rano przywozić odpowiednio więcej towaru.
Powiedzmy, że chcesz kupić nową furgonetkę za 100 tysięcy złotych. Aby kupić ją z własnych środków, musiałbyś odkładać pieniądze przez 4 lata. Dokładniej: przez 4 lata i dwa miesiące, gdyż to po 50 miesiącach, odkładając po 2000 zł miesięcznie, odłożysz 100 tysięcy złotych. Dla ułatwienia pomijamy tu ewentualne zyski z lokaty, gdyż te obecnie są… pomijalne.
Co zatem zrobić? Odpowiesz pewnie: „leasing!”, ale utrudnijmy sobie zadanie i przyjmijmy, że nie mamy do wyboru takiej opcji. Powiedzmy, że jedyną dostępną alternatywą dla kupna za gotówkę jest kredyt ratalny z oprocentowaniem 10%, na okres 6 lat. W takim przypadku wysokość miesięcznej raty wyniesie, co sprawdziliśmy w popularnym arkuszu kalkulacyjnym, 1 853 zł. Dużo, prawda? Pochłonie niemal całą nadwyżkę (2000 zł), jaką obecnie wypracowujesz.
Tu jednak jest haczyk. Wiesz już, że oceniając kredyt, należy pamiętać także o tym, że oprócz kosztów, ma on także generować przychody. Przyjrzyjmy się więc jednym i drugim:
- Twój dzienny zysk na czysto skacze do 500 zł, a więc miesięczny – do 10 000 zł,
- Koszty związane z życiem pozostają bez zmian: 4 000 zł miesięcznie,
- Dochodzi jednak nowy koszt, rata kredytu: 1 853 zł.
W efekcie, po odjęciu kosztów życia i raty kredytu, co miesiąc zostaje Ci 4 147 zł. Ponad dwa razy więcej, niż wcześniej.
W dodatku nie musisz już odkładać pieniędzy na furgonetkę.
Powtórzmy: zamiast 2 tysięcy, teraz co miesiąc zostają Ci w portfelu ponad 4 tysiące złotych. Po 4 latach i dwóch miesiącach, czyli po czasie, po którym mógłbyś kupić sobie furgonetkę finansując ją kapitałem własnym, odłożyłbyś ponad 200 tysięcy złotych.
Gdyby poniosła Cię fantazja, mógłbyś kupić za tę kwotę dwie furgonetki.
Miałbyś wtedy trzy.
Zamiast jednej.