Krajowy Rejestr Długów ujawnił niedawno dane dotyczące zadłużenia firm prowadzonych jako jednoosobowa działalność gospodarcza. Okazuje się, że 76% firm mających problem z regulowaniem zobowiązań to właśnie przedsiębiorcy prowadzący biznes w tej formie. Czy to „tylko 76%” czy „aż 76%”? Niestety, wydaje się, że to drugie.
Jednoosobowe działalności gospodarcze to blisko 90% ogółu polskich przedsiębiorstw. Z tego punktu widzenia fakt, że stanowią one tylko 76% zarejestrowanych dłużników, powinien dobrze o nich świadczyć. Niestety, rzeczywistość mikroprzedsiębiorców jest zdecydowanie mniej różowa.
Jak można wyczytać z danych KRD, największa część ich zobowiązań to długi wobec sektora finansowego. Tymczasem zaledwie co 4 mikroprzedsiębiorstwo korzysta z kredytu bankowego. Mimo więc stosunkowo rzadkiego korzystania z zewnętrznego finansowania, mikroprzedsiębiorcy są aż tak licznie reprezentowani wśród dłużników.
Obiektywnym problemem są zatory płatnicze. Dla mikrofirm są one szczególnie groźne, bo mając niewielką bazę klientów, opóźnienie płatności nawet od jednego z nich może być poważnym ciosem dla płynności finansowej. Niestety, małe firmy niewiele robią, by sobie pomóc. Zatory płatnicze to zmora branży budowlanej i przedsiębiorcy z tej branży nie mogą zakładać, że ich unikną. Zamiast jednak zawczasu zapewnić finansowanie, robią to dopiero, gdy pojawią kłopoty. Wtedy jednak każdy tydzień braku finansowania to pogłębianie problemów.
Niestety, częsta jest także kombinacja nadmiernego optymizmu i braku umiejętności prognozowania. Szczególnie uwydatnia się to w działaniu ad hoc: gdy pojawia się na przykład możliwość okazyjnego zakupu towaru, przedsiębiorca od razu sięga po kredyt, nie próbując nawet kalkulować ryzyka. Zbyt często kończy się środkami zamrożonymi w niesprzedanych zapasach i kredytem do spłacenia.
Małe firmy proszą się o kłopoty
Podobnie, o finansowanie często starają się nowozałożone firmy, nie mogące pochwalić się ani stabilnymi przychodami, ani nawet odpowiednią bazą klientów. Zaciąganie zobowiązań w ich przypadku to proszenie się o kłopoty. Pojawiają się także zobowiązania nieadekwatne do skali działalności, np. leasing drogiego samochodu, gdy firma generuje już stabilne, ale wciąż niskie zyski.
Niefrasobliwość objawia się także w podejściu do umów. Ze święcą szukać mikroprzedsiębiorcy, który przed zawarciem dużej umowy skonsultuje ją z prawnikiem. Ba – regularnie zdarza się, że nawet sam dokładnie jej nie przeczyta.
Obserwujemy także niemałą grupę przedsiębiorców, którzy składają – dosłownie – dziesiątki wniosków o kredyt, w różnych instytucjach. Świadczy to zwykle o desperacji i próbach ratowania firmy długiem. Niestety w takiej sytuacji jest to zwykle pogłębianie spirali zadłużenia, a kredyt, zamiast być ostatnią deską ratunku, ciągnie dłużnika na dno.
Komentuje Aleksander Widera, prezes Kredytmarket – firmy udzielającej kredytów dla działalności gospodarczych przez Internet.
Tutaj pobierzesz zdjęcia do tekstu (kliknij). Poniżej znajduje się przycisk do pobrania tekstu w formacie .docx. Więcej informacji prasowych znajdziesz w zakładce Marketing i Newsroom