Jak NIE pożyczać pieniędzy, czyli 5 fundamentalnych błędów przedsiębiorcy

Piotr Woźniak
4.7
(146)

Kredytmarket powstał, by ułatwić rzetelnym, solidnym przedsiębiorcom prowadzenie biznesu poprzez dostęp do kredytu bez papierologii. Nie mamy problemu, by udzielić pożyczki przedsiębiorcy, który swoją działalnością biznesową i terminowym regulowaniem zobowiązań udowadnia, że jest solidnym kredytobiorcą.

Zgłaszają się do nas jednak i tacy, którzy… cóż, w Internecie doczekaliby się zapewne podsumowania słowami „Kredyt? Robisz to źle”. Dzisiaj zajmiemy się właśnie nimi. A więc… Jak nie pożyczać pieniędzy?

Błąd nr 1: Biorąc kredyt firmowy zapominasz o zobowiązaniach prywatnych

Biorąc pożyczkę związaną z biznesem – szczególnie, jeśli mówimy o małym przedsiębiorstwie – powinieneś kierować się większością zasad, którymi kierowałbyś się jako konsument, kupując na przykład telewizor*.

Jedną z takich zasad jest „pożyczaj tyle, ile jesteś w stanie oddać”. Przyjrzymy się jej właśnie na nieco „konsumenckim” przykładzie pana Adama, który złożył wniosek o pożyczkę w Kredytmarket. (Pan Adam jako taki nie istnieje, jednak jak najbardziej istnieje wielu klientów, których historie posłużyły jako podstawa do dzisiejszego wpisu.)

Działalność Pana Adama przynosi średni średnio ok. 10 000 zł miesięcznie – tyle przynajmniej wynosiły jego miesięczne dochody za ostatnie pół roku.

Pan Adam spłaca obecnie dwa kredyty:

  • hipoteczny, na kwotę 450 tysięcy zł (na szczęście w złotówkach), z miesięczną ratą na poziomie 2 847 zł
  • gotówkowy, na kwotę 80 tysięcy zł, z miesięczną ratą w wysokości 1 960 zł

Już tylko te dwa zobowiązania to miesięczne obciążenia na kwotę 4 807  zł, a to przecież nie wszystko; prowadząc jednoosobowy biznes, pan Adam odprowadza składki ZUS (od 487 do 1173 zł), ponosi cały szereg kosztów związanych z funkcjonowaniem biznesu (dojazdy do klienta, zakup materiałów lub towarów itp.), czy wreszcie – musi opłacić z dochodu swoją prywatną konsumpcję.

I to wszystko za nieco ponad 5000 zł.

Czy pan Adam da radę bez problemów spłacić dodatkową pożyczkę? Być może, ale ryzyko już jest spore. Same spłaty rat kredytów pochłaniają prawie połowę przychodów z działalności. Analityk kredytowy powiedziałby, że wskaźnik DTI dla pana Adama zbliża się do 50% – a wspominamy o tym dlatego, że właśnie temu wskaźnikowi teraz się przyjrzymy.

Błąd nr 2: Pozwalasz sobie na DTI powyżej 50%…

Wskaźnik DTI (ang. debt to income) to nic innego, jak wyrażony procentowo stosunek łącznych miesięcznych obciążeń związanych ze spłatą długów do miesięcznego dochodu.

Innymi słowy, aby go obliczyć, wystarczy podzielić łączne miesięczne wydatki na spłatę długów przez kwotę miesięcznych dochodów. W przypadku pana Adama, wskaźnik ten wynosi 4 807 zł / 10 000 zł = 48%.

Czy to dużo? W przypadku konsumentów – raczej tak. Tzw. Rekomendacja T Komisji Nadzoru Finansowego jeszcze do 2013 roku przewidywała, że dla konsumentów zarabiających średnią krajową, wskaźnik ten nie powinien przekraczać 50%, a maksymalny (dla osób o najwyższych dochodach) – 65%. Co prawda ostatecznie ograniczenia te zniesiono, m.in. dlatego, że spowodowały one napływ klientów do sektora pożyczek pozabankowych, ale wciąż wiele instytucji właśnie na poziomie 50% określa bezpieczny poziom wskaźnika DTI.

Wskaźnik DTI można policzyć oczywiście zarówno dla konsumenta, jak i dla przedsiębiorstwa. Dodatkowo, w przypadku małych firm (szczególnie w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej, gdzie granica między firmą i osobą jest mocno zatarta) z powodzeniem można stosować dokładnie te same reguły, jakie stosowane byłyby w odniesieniu do konsumentów.

I rzeczywiście, w przypadku pana Adama proste obliczenie wskaźnika DTI słusznie zapala czerwoną lampkę. Przed chwilą przecież sami doszliśmy do tego, że biorąc pod uwagę koszty, jakie pan Adam ponosi, obciążanie jego przychodu spłatą dodatkowego kredytu mogłoby skończyć się kłopotami.

Tu ważna jest jeszcze jedna kwestia: jeśli bierzesz kredyt na zwiększenie skali działalności – czyli aby zakupić więcej towaru, by z kolei zwiększyć sprzedaż – wskaźnik DTI, odnoszący się do historycznych, a nie planowanych przychodów, może wydawać się nieco niesprawiedliwym. Warto jednak pamiętać o dwóch rzeczach:

  • w Kredytmarket bazujemy na danych historycznych; nie pytamy Cię o prognozy, nie żądamy biznes planu i dzięki temu proces aplikowania o kredyt to 3 minuty na złożenie wniosku i 15 minut oczekiwania na decyzję. Siłą rzeczy więc możemy odnosić się jedynie do faktycznej, już zrealizowanej sprzedaży, której odzwierciedlenie widzimy na Twoim koncie bankowym
  • biorąc kredyt na zakup towaru pamiętaj, że zawsze jest ryzyko, że towaru nie uda Ci się sprzedać w całości – w całości natomiast będziesz musiał spłacić kredyt. Dlatego swoje plany i kalkulacje zysku sporządzaj zakładając odpowiedni margines bezpieczeństwa.

Błąd nr 3: Psujesz swoją historię kredytową “pożyczkową drobnicą”

Wśród naszych klientów spotykamy także takich, którzy co prawda nie przesadzają z łączną kwotą zobowiązań, ale przesadzają z ich liczbą. Nie tak dawno odrzuciliśmy wniosek o pożyczkę od klienta, który miał parędziesiąt różnych pożyczek, każda na stosunkowo niewielką kwotę. Wskaźnik DTI był na przyzwoitym poziomie, jednak historia w BIK wskazywała na problemy ze spłatą. Czyżby ciężar pożyczek jednak tego klienta przygniótł?

Tak, ale nie kwotowy – ów klient nie zapanował po prostu nad mnogością różnych zobowiązań i kilka razy spłata raty po prostu mu umknęła, co „zszargało” mu historię kredytową w BIK.

Niestety, mimo teoretycznie zdrowych parametrów finansowych, istniało zbyt duże ryzyko, że jedną z takich „zapomnianych” spłat okazałaby się spłata raty pożyczki w Kredytmarket.com. Nasze algorytmy są w stanie z dużą skutecznością wybierać solidnych, obrotnych przedsiębiorców. Ten klient po prostu nie był jednym z nich.

Aby więc uniknąć  podobnych sytuacji, jeśli masz zaciągnąć (kolejny) kredyt, zastanów się, ile będzie Ci naprawdę potrzebne: czy oprócz 10 000 zł, które potrzebujesz dzisiaj, nie będziesz potrzebował  5 000 zł za tydzień? Nie działaj impulsywnie – planuj.

Błąd nr 4: Tracisz czujność przy małych pożyczkach… (dajesz się naciągnąć na RRSO w wysokości nawet 100%!)

Wróćmy do pana Adama. Przypuśćmy, że w pewnym momencie po stronie jednego z jego klientów pojawiają się problemy z płatnościami. Początkowo pan Adam stara się pokrywać braki na rachunku ze środków własnych, ale po kilku tygodniach stwierdza, że to nie wystarcza: musi przecież pokrywać koszty dostawców, bo bez tego nie będzie miał sprzedaży. Pan Adam nie potrzebuje dużo, terminy gonią, więc decyduje się na szybką pożyczkę jako konsument w jednej z wielu firm pożyczkowych.

Kwota 5 000 zł wydaje się pozornie niewielka, więc pan Adam nie przykłada szczególnej wagi do kosztów, te jednak okazują się wysokie. Pożyczając jedynie 5 000 zł, po 6 miesiącach pan Adam musiał oddać w sumie ok. 9 000 zł. Problemy z płatnościami po stronie klienta nie ustały, a budżet Pana Adama dodatkowo obciążyły 4 000 zł kosztów odsetek i prowizji (jak pamiętamy, to niemal cały miesięczny budżet pana Adama po spłacie raty kredytu hipotecznego i pożyczki gotówkowej). Co więc dalej? Kolejna pożyczka na brakujące 4000 i dodatkowe 3200 kosztów w ciągu następnych 6 miesięcy?

A przecież 5 000 zł pożyczki wydawało się stosunkowo niewielką kwotą wobec sum,  które pan Adam pożyczał do tej pory!

Tak więc niezależnie od kwoty: licz koszty. Koniecznie. Szczególnie jeśli korzystasz z kredytu łatwo dostępnego. Brak wnikliwej oceny zdolności kredytowej połączona z dużą dostępnością kredytu, zwykle oznacza wysokie koszty opłat, prowizji i odsetek.

Błąd nr 5: pożyczasz, bo dają

Mam nadzieję, że panie czytające ten tekst wybaczą mi nieco seksistowski dowcip, który tutaj przytoczę. Ja już się za niego wstydzę, ale dobrze ilustruje on problem, z który czasami spotykamy się – niezależnie od płci – u klientów Kredytmarket.

W każdym razie, dowcip ten brzmi tak: mężczyzna jest gotowy kupić spodnie nawet jeśli są one o 50% droższe niż zwykle, jeśli właśnie są mu potrzebne. Kobieta jest gotowa kupić spodnie tylko dlatego, że ich cena jest o 50% niższa, niż zwykle.

Niestety, są przedsiębiorcy, którzy zachowują się jak owa kobieta z dowcipu – i wbrew krzywdzącym stereotypom, wcale nie są to w większości kobiety. Tymczasem kredyt powinno się brać wyłącznie wtedy, kiedy jest naprawdę potrzebny, kiedy jest dla niego konkretne zastosowanie. Co prawda czasami może się wydawać, że kredyt jest łaską, o którą prosisz, ale patrząc na to z drugiej strony barykady, dla kredytodawcy kredyt to biznes. Kredytodawcy zależy na tym, aby sprzedać kredytów jak najwięcej, albo sprzedać je jak najdrożej. Czasami trafisz na tych pierwszych (czasami będzie to Twój bank!) i nic dziwnego, że zaoferują oni dobre warunki.

Nie korzystaj z nich, tylko dlatego że są dobre – korzystaj z nich tylko wtedy, kiedy ich potrzebujesz. Nie bierz limitu w koncie „na wszelki wypadek”, jeśli nie przewidujesz, że może się okazać potrzebny. Nie bierz taniej pożyczki po to, żeby potem zastanawiać się, na co ją wykorzystać. Pożyczka, nawet najtańsza, jeśli nie jest wykorzystana, będzie oznaczać dla Ciebie tylko koszty. Niewykorzystany limit debetowy w koncie zresztą często też (wystarczy poszukać w tabeli opłat i prowizji pozycji „opłata za zaangażowanie” lub „prowizja za zaangażowanie”).

A przecież nie o to chodzi, żeby ponosić koszty.

Dlatego apelujemy: przedsiębiorco! Nie bierz kredytów bez sensu!.

* Od redakcji: nie polecamy kupna telewizora na kredyt, chyba że byłbyś w stanie kupić go bez problemu za gotówkę, za płatność gotówką nie dostałbyś rabatu, a w dodatku sam kredyt to kredyt „prawdziwe zero procent”. Nie ma nic bardziej frustrującego, niż spłacanie odsetek za sprzęt, który na rynku ma już swojego lepszego i tańszego następcę. True story.

Jak oceniasz powyższy artykuł?

Kliknij wybraną gwiazdkę by ocenić go!

Średnia ocena 4.7 / 5. Liczba ocen: 146

Jeszcze nikt nie ocenił! Oceń jako pierwszy/a.

Przykro nam, że artykuł Cię rozczarował!

Pomóż nam go ulepszyć!

Powiedz nam jak możemy ulepszyć ten artykuł?

Piotr Woźniak

Przedsiębiorca i project manager. Przez 20 lat związany z PKO BP oraz BIK gdzie odpowiadał m.in. za wdrażanie modeli scoringowych oraz procesów zapewniania jakości danych. Początkujący bloger, zwolennik skutecznej komunikacji i psychologii w biznesie.