Wielu właścicieli małych przedsiębiorstw często wzbrania się przed zaciąganiem kredytów. Mimo tego, bardzo często z zadowoleniem przyjmujemy propozycję dostawcy, który pozwala nam zapłacić za towar po 30 lub nawet 60 dniach. Czy zdajesz sobie sprawę, że to odroczenie to też kredyt, i tak jak kredyt, ma swoją cenę?
Co ma piernik do wiatraka, a właściwie – pączek do banku?
Kilka miesięcy temu, kiedy dopiero pracowaliśmy nad uruchomieniem Kredytmarket.com, rozmawiałem z panem Janem, właścicielem cukierni działającej w sieci franczyzowej. Ciasta, ciasteczka, desery czy wreszcie pączki, pan Jan kupuje… na kredyt.
Jak się zapewne domyślasz, jest to ów tytułowy, wyjątkowo drogi, kredyt.
– Fajny ten pomysł na Kredytmarket – mówi mi pan Jan – ale w moim przypadku Wasze oprocentowanie jest zbyt wysokie.
– Czemu uważa Pan, że jest zbyt wysokie? – pytam zdziwiony.
– Bo macie RRSO na poziomie kilkunastu procent, a ja dostałbym zaledwie 2,5% rabatu, gdybym zapłacił fakturę od razu. To mi się po prostu nie opłaca.
– A jaki jest termin płatności faktury?
– Miesiąc! – pan Jan jest wyraźnie dumny z warunków płatności – mam aż miesiąc na spłatę!
– Panie Janie… Mówi pan, że kilkanaście procent to dużo, a bierze pan kredyt na ponad 30% rocznie?
– Trzydzieści procent?!
– Pan Jan jest wyraźnie zaskoczony, ale po chwili przyznaje mi rację. Tyle kosztuje go kredyt kupiecki. Dokładnie 30,8% rocznie.
30,8% rocznie!? Jak to możliwe?
To proste. Możliwość odroczenia płatności ma swoje zalety: Pan Jan na przykład sprzeda towar, zanim będzie musiał za niego zapłacić dostawcy, a więc nie musi wykładać na kupno towarów swoich środków. (W ten sposób, jak zapewne wiesz, funkcjonuje wiele sklepów, na przykład super- i hipermarkety.)
Długi termin płatności ma jednak zwykle swoją cenę.
W przypadku pana Jana ceną jest utrata rabatu w wysokości 2,5%, który otrzymałby za płatność w momencie otrzymania faktury. 2,5% wygląda niewinnie, jednak w tym przypadku pozory naprawdę mylą. Żeby przekonać się, jak bardzo, weźmy następujący przykład.
Powiedzmy, że pan Jan na początku każdego miesiąca zamawia towar za 35 000 zł. Pan Jan korzysta z przyznanego mu przez dostawcę miesięcznego terminu płatności, a więc w praktyce spłaca fakturę dokładnie wtedy, kiedy składa już kolejne zamówienie. Tak naprawdę oznacza to, że jest stale zadłużony wobec swojego dostawcy na 35 000 złotych – bo gdy tylko zapłaci za jedną fakturę, otrzymuje kolejną, za zamówienie na kolejny miesiąc.
Na szczęście ten kredyt jest darmowy, prawda? W końcu pan Jan nie płaci żadnych odsetek…
Niestety – to nieprawda. Kredyt pana Jana nie jest darmowy.
Ukryty koszt kredytu kupieckiego
Chociaż pan Jan nie płaci odsetek, to wciąż ponosi koszty tego kredytu. W dodatku są to koszty bardzo wymierne. Chodzi oczywiście o utracony rabat: 875 zł od każdej faktury. Znowu, 875 zł w skali 35 tysięcy wygląda niewinnie, ale te pieniądze pan Jan traci co miesiąc. A to z kolei oznacza łączną kwotę 10,5 tysiąca zł rocznie!
Oczywiście, ktoś może powiedzieć: „Hola, hola! Może i to jest 10 500 zł, ale przecież pan Jan kupuje towar za 420 000 zł rocznie, a więc to wciąż 2,5%. Więc w czym tu problem?”
Problem jest w tym, że to błędne podejście. Gdy mówimy o koszcie kredytu kupieckiego, kwoty rabatu nie można odnosić do łącznych obrotów. Prawdziwym punktem odniesienia jest kwota i termin zobowiązania, jakie powstaje w związku z fakturą. Jeśli tak do tego podejdziemy, to sytuacja będzie się przedstawiać następująco: pan Jan ma przez cały czas „debet” na kwotę 35 000 zł u swojego dostawcy. Debet ten jest stale w pełni wykorzystany, za corocznie pan Jan płaci ponad 10 tysięcy zł.
Jeśli wciąż nie jesteś przekonany, że takie właśnie podejście jest właściwe, to porównajmy ze sobą dwa warianty. W pierwszym pan Jan wykorzystuje długi termin płatności, w drugim – płaci z góry, każdorazowo finansując zakup kredytem bankowym.
W dodatku będzie to drogi kredyt: 20%
Atrakcyjny termin płatności kontra drogi kredyt bankowy
Pierwszy przypadek mamy już w dużej części omówiony: na początku miesiąca pan Jan otrzymuje towar i fakturę. Płaci za nią na początku kolejnego miesiąca i bezpośrednio potem otrzymuje kolejną partię towaru wraz z kolejną fakturą – i tak co miesiąc.
Przyjmijmy dodatkowo, że kupiony za 35 tys. zł towar sprzedaje za 50 tysięcy, nie ponosząc innych kosztów. Miesięczny zysk to zatem 15 000 zł. W ciągu roku pan Jan zarobi 180 000 zł.
Wariant 1. Kredyt kupiecki, 30-dniowy termin płatności
W drugim wariancie pan Jan zdecydował zapłacić z góry, a zakup zdecydował sfinansować kredytem, oprocentowanym 20% w skali roku. Koszt nabycia towaru w tym wariancie zmniejsza się do 34 125 zł, czyli 35 000 zł pomniejszonych o 2,5% rabatu. Łączna miesięczna sprzedaż to nadal 50 000 zł (pan Jan kupił w końcu dokładnie tyle samo towaru – ceny „na półce” jednak nie zmienił; po prostu dzięki rabatowi, jego marża jest wyższa).
W tym wypadku pojawia się jednak dodatkowy koszt: odsetki od kredytu, 568,75 zł miesięcznie. Kredyt zaciągamy na 34 125 zł: dokładnie taka kwota będzie nam potrzebna, by co miesiąc sfinansować zakup (nie potrzebujemy więcej, gdyż w ciągu miesiąca kapitał do nas „wraca”, wraz ze sprzedażą towaru).
Wariant 2. Rabat za płatność z góry 2,5%, zakup finansowany kredytem 20%
Łączny zysk, mimo zastosowania – wydawałoby się – drogiego kredytu, jest jednak… wyższy o 3 675 zł! Dlaczego?
Dzieje się tak dlatego, że koszt kredytu bankowego okazał się niższy, niż ukryty koszt kredytu kupieckiego. Ukryty koszt łatwo ujawnić, jeśli odwrócimy sytuację i przyjmiemy, że podstawowa cena towaru to ta cena, którą otrzymamy płacąc za towar z góry. To, co musimy dopłacić za płatność z opóźnieniem, to koszt kredytu. W naszym przypadku kwota kredytu to 34 125 zł, a koszt kredytowania przez miesiąc: 875 zł. W ciągu roku byłoby to 10 500 zł, więc łatwo obliczyć, że ukryte – ale jak najbardziej dotkliwe – oprocentowanie tego kredytu to 30,8%
Praktyczne wskazówki
Jak widzisz, ukryty koszt kredytu kupieckiego – czyli odroczonego terminu płatności – może być naprawdę wysoki, mimo że kryje się za niepozornymi liczbami.
Oczywiście rzadko kiedy będziesz mieć do czynienia z dokładnie taką sytuacją, jak ta opisana powyżej, kiedy bezpośrednio po spłacie jednej faktury otrzymujesz drugą. W praktyce różni dostawcy będą oferowali różne terminy płatności i różne rabaty, a faktury będą wystawiane na różne kwoty i w różnych momentach: niektóre jak w zegarku, dokładnie tego samego dnia kolejnych miesięcy, a inne – w zależności od sytuacji. Niech Cię jednak nie zwiedzie ten pozorny brak porządku: mechanizm, który opisaliśmy powyżej, z bezwzględną precyzją obejmuje wszystkie płatności, o ile tylko dostawca uzależnia cenę od terminu płatności.
W praktyce, nawet prowadząc stosunkowo nieduży biznes, w każdej dowolnej chwili masz zapewne kilka faktur od dostawców, które właśnie czekają na płatność: towary, materiały, usługi itp. W przypadku sporej części z nich byłaby zapewne możliwość uzyskania rabatu za płatność z góry. Przyjmując, że średni termin płatności to 2 tygodnie, a średni rabat, jaki mógłbyś uzyskać, to 0,8%, to rezygnacja z rabatu za płatność z góry ma dokładnie taki sam efekt, jaki miałoby kupowanie tych towarów, materiałów i usług na kredyt z oprocentowaniem 21%. A to sporo, prawda?
Co to oznacza w praktyce? Jeśli te zakupy będziesz finansował w inny sposób: własną gotówką lub kredytem o niższym RRSO (tu podpowiedź: Kredytmarket udziela kredytów o atrakcyjnym RRSO ), to Twoje zyski wzrosną.
Dlatego pamiętaj:
- Kredyt kupiecki jest kredytem – i zwykle nie jest to kredyt darmowy.
- Zawsze sprawdź, jaki jest koszt rezygnacji z rabatu za płatność z góry. I zawsze obliczaj go w skali roku.
- Nie daj się zwieść pozorom: rezygnacja z rabatu 1% na rzecz miesięcznego terminu płatności odpowiada kredytowi o oprocentowaniu 12% rocznie; przy dwutygodniowym terminie płatności to już odpowiednik kredytu na 26%.
- Nawet jeśli dostawca nie wspomina o rabacie za płatność z góry – po prostu spytaj go o niego! Zrób to koniecznie. Nic Cię to nie kosztuje, a zaoszczędzić możesz sporo.
- Jeśli zdecydujesz się finansować zakupy kredytem, bierz pod uwagę RRSO (czyli wszystkie koszty kredytu), a nie tylko oprocentowanie. Nawet pozornie niewysokie prowizje przy pożyczkach krótkoterminowych mogą dramatycznie wpłynąć na jej opłacalność.