A więc masz własną firmę. Interes jakoś się kręci, ale z perspektywy kilkunastu miesięcy – a może nawet paru lat – widzisz, że droga do celu jest dłuższa, niż początkowo zakładałeś. Przychody są niższe, niż planowałeś, a koszty – wręcz przeciwnie. Co poszło nie tak? I co dalej? Zainwestować ostatnie oszczędności? Wziąć kredyt? Rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady? Co robić?
Przede wszystkim: nie dramatyzować 🙂 Nie jest tak źle: Twoja firma działa, a to już jest coś. Większość małych i średnich firm upada w ciągu pierwszego roku, dwóch swojej działalności. Najwyraźniej więc jesteś wśród tych, którzy mają lepszy dryg do biznesu, niż większość Polaków. Co nie znaczy, że powinieneś sobie gratulować zbyt gorąco: w końcu, jak wspomnieliśmy chwilę wcześniej, przychody są niższe, niż planowałeś, a koszty – wręcz przeciwnie.
Bo planowałeś, prawda?
Brak dobrego planu
Owszem, plany są po to, żeby je zmieniać – ale plany są przede wszystkim, żeby je realizować. W planie wyznaczasz sobie cel i określasz środki do jego osiągnięcia. Pisząc plan, tak naprawdę tworzysz makietę swojej firmy: po jednej stronie spisujesz koszty, po drugiej przychody. Sam zobaczysz, że kiedy siądziesz do planowania, przypomnisz sobie o wielu pozycjach, które będą generować koszty. A przychody wcale nie będą chciały rosnąć.
Tu wielu czeka pierwszy zimny prysznic. Pomysł, który początkowo wydawał się fenomenalny, może nie „spinać się” finansowo, kiedy na spokojnie zaplanujesz nakłady i zestawisz je ze spodziewanymi efektami. Taki zimny prysznic to oczywiście nic przyjemnego, ale lepiej zmierzyć się z nim, kiedy Twoja firma jest jedynie pomysłem na papierze, niż kiedy zainwestowałeś już w nią oszczędności swojego życia.
Oczywiście pojawia się pokusa, żeby „na papierze” zwiększyć przychody tak, aby pokrywały koszty, ale sam pewnie czujesz, że to droga na manowce.
Pierwszy plan, który spisałeś, to pewnie i tak optymistyczny scenariusz.
A przydałby się także realistyczny, prawda? Dlatego przyjmij także mniej optymistyczne założenia. Albo po prostu dopisz do wszystkich kosztów 30%. I zmniejsz przychody o 20%. I zobacz, czy Twoja firma dalej przynosi zysk.

Truizm dnia: Dobry plan kluczem do sukcesu
Unikanie kredytu
Najwyraźniej jednak plan miałeś. I być może był to naprawdę dobry plan: rzetelnie skonstruowany, bez nadmiernego optymizmu. W biznesie wiele rzeczy jest jednak poza naszą kontrolą. Dobry plan zwiększa szanse na sukces, ale niestety nie gwarantuje go.
Dlatego być może jesteś w punkcie, w którym interes jakoś się kręci, ale żeby „zaskoczył”, brakuje mu porządnego zastrzyku pieniędzy, na przykład na reklamę, na zwiększenie skali zakupów czy na inwestycje. A Ty albo już zainwestowałeś całe swoje oszczędności albo – przezornie – nie chcesz już wydawać kolejnych.
W takiej sytuacji pomyśl o kredycie, nawet jeśli wielu Twoich znajomych Ci to odradza. Wokół kredytu narosło sporo mitów i opinii, które ocierają się wręcz o przesądy. To nieprawda, że Twoja firma jest zbyt mała, by dostać kredyt. To nieprawda, że zaciągnięcie kredytu pogorszy Twoją wiarygodność. To nieprawda, że własny biznes należy finansować własnymi środkami – przeciwnie, umiejętne posługiwanie się kredytem może znacznie zwiększyć zyski z własnych środków.
Ratowanie się kredytem
Z drugiej strony, kredyt nie powinien być sposobem na ratowanie się z opresji. Jeśli Twoja firma jest w sytuacji, w której jej dalsze funkcjonowanie jest uzależnione od tego, czy uda jej się zdobyć kredyt, to coś poszło naprawdę nie tak. Tutaj należy solidnie zastanowić się, czy jest sens taki kredyt zaciągać – przychody mogą się nie pojawić, a raty do spłacenia zostaną. Jeśli – odpukać – firma ma upaść, lepiej by upadła z mniejszym bagażem zobowiązań.
„Dobry produkt sprzeda się sam”
Nie, najczęściej absolutnie nie sprzeda się sam – trzeba mu pomóc reklamą, czy też szerzej: promocją. I nie chodzi bynajmniej o obwieszenie okolicy billboardami czy wykupienie reklamy w gazecie. Zapewne jednak będziesz musiał założyć stronę internetową, to w końcu wizytówka Twojej firmy we współczesnym świecie. Żeby wystawiała Ci porządne świadectwo, musi dobrze wyglądać.
W dodatku, sprowadzenie strony internetowej do roli wizytówki to duże uproszczenie. Strona internetowa to także Twój punkt kontaktu z wyszukiwarkami internetowymi. Im trafniej Google „odczyta” treść Twojej strony, im wyżej ją oceni, tym „chętniej” będzie wyświetlał ją w odpowiedzi na zapytania internautów – czyli Twoich potencjalnych klientów.
Strona internetowa musi więc być nie tylko ładna dla oka, ale także „ładna” dla wyszukiwarek. Zoptymalizowana.
A to, jak się zapewne domyślasz, może kosztować.
Strona internetowa to jednak dopiero początek. Możesz przecież, i zapewne powinieneś, reklamować się Internecie. Dzisiejsze narzędzia promocji umożliwiają łatwe „powiązanie” promocji ze sprzedażą: możesz łatwo określić, które działania przyciągają do Ciebie nowych klientów, a które tylko nabijają koszty.
Warto więc samemu zgłębić tajniki internetowej promocji lub powierzyć sprawę specjalistom. Jedno i drugie wymaga nakładów. Jeśli masz oszczędności lub wypracowany zysk – super. Jeśli nie, patrz punkt „unikanie kredytu” 🙂
Brak dyscypliny
Biurokracja to pewnie najmniej przyjemny aspekt prowadzenia własnej firmy, więc nic dziwnego, że wielu przedsiębiorców traktuje ją po macoszemu. W końcu sprzedaż jest ważniejsza, prawda?
Być może, ale bałagan w papierach to recepta na kłopoty. Nie śledzisz, czy klienci płacą za faktury w terminie? Być może będziesz musiał w większym stopniu finansować się kredytem obrotowym, a to przecież kosztuje. Masz wiele pożyczek i słabo zorganizowane biuro? Jest szansa, że przeoczysz spłatę jednej z nich i zepsujesz sobie historię kredytową w BIKu – a to oznacza kłopoty z uzyskaniem kolejnych kredytów lub ich wyższe oprocentowanie. Umknie Ci rozliczenie VAT z urzędem skarbowym? Lepiej nawet nie mówić, czym to się może skończyć… 😉
Tak więc planuj, rozsądnie wykorzystuj kredyt, promuj swój biznes i nie zaniedbuj nawet nieprzyjemnych obowiązków, a sukces… no cóż, przede wszystkim, nie przyjdzie sam.
Przyjdzie dzięki Twojej pracy i dzięki odrobinie szczęścia. Szczęściu jednak można – i warto – pomagać!